- Przepraszam.. czy wie pan gdzie mieszka pan Oliver Evans?! - spytałam pani na recepcji
- Nie mogę powiedzieć, pan Evans nie chce, żeby znano jego numer pokoju. - powiedziała.
- Ale ja muszę go znać - prawie krzyknełam- Jestem córką Amandy Williams, jeśli pani mi nie powie to moja mamusia, raz dwa wykopie panią z tej roboty jasne?!
- Ależ, oczywiście. Pokój 756. - powiedziała lekko przestraszona kobieta. Czasami przydawało się mieć sławną matkę. Weszłam do windy i nacisnełam na guzik z numerem 10. Ile to może jechać?! Z nudów zaczełam rytmicznie uderzać stopą w ziemię. Popatrzyłąm na ekran. Jeszcze 3 piętra. Ooo.. I jest. Poszłam w prawą stronę. Szukałam pokoju 756. 751.. i jest 756. Zapukałam do drzwi. Nikt nie odpowiedział. Jeszcze raz. Wreszcie ktoś otworzył. Był to nie kto inn, a Justin.
- A to ty! - powiedział i zamknął drzwi. Na mój pech nie zdąrzyłam zatrzymać ich nogą. Zaczełam walić w drzwi nogami i rękami.
- Justin otwórz!! Musimy pogadać! - krzyczałam.
- Po co?! Żebyś prawiła mi kazania o dragach. Że to złe i to ma niby pomóc? - spytał.
- Może. Wpuść mnie!!! - prosiłam. Ale, na marne. Oparłam się o drzwi i ssunełam na dół. Waliłam jeszcze z 10 minut i krzyczałam, ale zawsze gdy pytałam: Prosze wpuść mnie!! To on odpowiadał: Nie! I tak bawiłam się z nim z 5 minut. Chciałam już odejść, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącą w drzwiach sylwetkę JB. Poszłam w jego stronę.
- Proszę powiedz po co... - powiedziałam z lekko załamanym głosem.
- Bo to mi sprawiam przyjemność. Dzięki tu jestem szczęśliwy.. no i normalny.
- Ty jesteś normalny, nie chcę żebyś się tym truł.. - powiedziałam i zapłakana wtuliłam się w niego. Beksa ze mnie.
- Ja też nie chcę.. Ale to jest o wiele trudniejsze niż ci się wydaje April.. - powiedział, a ja popatrzyłam na jego twarz i widać było w niej ból i smutek.
- Ja ci pomogę.. - powiedziałam.
- Ale po co?! - spytał.
- Bo nie wybaczyła bym sobie gdybyś umarł, a ja zamiast patrzeć i płakać mogła bym ci pomóć... - powiedziałam.
- Przestań, płakać przecierz nic się nie stało.. - Justin spojżał na moją twarz i się uśmiechnął.
- Wiem.. , ale ja tak szybko się rozklejam. - powiedziałam.
- A dlaczego tak Ci zależy na moim życiu?!
- No bo.. mi na tobie zależy. Może to wydaje się głupie, bo znamy się od 2 dni, ale jednak coś w sercu nie pozwal mi odwróci się i nie zwracać uwagi na ciebię.. To po prostu nie w moim stylu.. - czułam się jak bym grałą w jakimś dramcie. Może to mi się śni. Uszczypnełam się.. nie to jednak nie sen.
- Mi też na tobie zależy. i to bardzo.. - OMG! Czy on to powiedział.. czy mi się tylko wydaje?! Zaraz zwarjuje. Czy on taka gada dla jaj czy nie wziął dzisiaj swoijej codziennej procji drag.. ?? Lub gada tak na serio! ;O
- Czy ty mówisz tak na serio, czy robisz se ze mnie jaja?! - spytałam poważnie.
- Mówię na serio Apple.. na prawdę..
- Czy ty mnie.. ?! - nie dokończyłam zdania bo słowo "kochasz" nie przeszło mi przez gardło.
- Tak.. - Takiej odpowiedzi najbardziej się bałam.
- A ty?! - spytał.
- Może tak.. może nie.. - uśmiechnełam się cwaniacko. - Przekonaj mnie! - Justin zbliżył się powoli do mnie i delikatnie musnął moje usta.
- Przekonałaś już się?! - spytał.
- Prawie.. - tym razem pocałunek był dłuższy i odważniejszy.
- To było miłe. Pa ;* - odeszłam od niego i mu pomachałam. Uśmiechnełam się sama do siebie. Wreszcie szczęsliwa. Czy to może być ten jedyny. Szłam w stronę swojego pokoju. Pod nim stała jakaś kobieta. Aaa.. Samantha menagerka mojej mamy.
- Co ty tu robisz?! - spytałam.nie wyglądałam zbyt ładnie. Tusz miałam rozmazany, oczy podpuchnięte wgl. nie wyglądałam zbyt atrakcyjnie, raczej komicznie.
- Twoja mama, kazała mi razem z tobą wybrać prywatnego nauczyciela. - oznajmiła.
- Ok. Miejmy to już z głowy. - powiedziałam. Otowrzyłam drzwi i usiadłyśmy przy stole.
15 minut później.
- Może ten?! - spytała pokazując na czyjeś imię i nazwisko. - Matthew Connor.
- Dobre oceny z przedmiotów takich jak Chemia, Fizyka, Biologia, oraz Matematyka i 6 z Angielskiego. Dostał się na Harward. To nasz jeden z najleprzych nauczycieli.
- Hę?! - spytała Samantha.
- Dzwoń. ; ) - przekazałam. Sam wyjełam swojego BlackBerry i zadzwoniła pod numer 663587544.
- Mówi Samantha Smith. Menagerka Amandy Williams. Chcę żeby pan uczył jej córkę.Tak, aha.. Jutro.. 14:00.. Tak dobrze. Do zobaczenia..
- I co?! - spytałam.
- Jutro o 14:00 macie pierwsze lekcje. - powiedziała.
- Super.. ; ) - uśmiechnełam się.
- To ja już idę... Pa ;* - pożegnałam się..
- Pa..;* - gdy Samantha już wyszła krzyknełam: - Wreszcie łózio ; ] - położyłam się na łóżku i nie wstawałam przez najbliższe 20 minut. Było by dłużej, ale mama weszłam do pokoju.
- Śpisz, kochanie?! - spytała.
- Już nie.. Była Sam i załatwiła mi nauczyciela.. - przekazałam.
- A jak się nazywa?! - spytała.
- Yyy. no ten.. Chris.. Connor.
- Uczy przedmiotów ścisłych?! - spytała mama.
- Tak ; ) - mama się pożegnała i wyszła. Znowu sama... xd Co by tu porobić.. ?! Oo. zadzwonie do Rose(Charlotte) i przekaże jej najświeższe niusy.. xd Wybrałam jej numer i opowiedziała cały mój dzień od akcji z JB... Myślę, że jakbym widziała jej mine pewnie była by taka: O_O Znam ją od 4 lat więc wiem ; ) CO to porobić .. ?! Basen, Justin.. hmm... Trudny wybór.. Może to połączyć?! Basen razem z Justiem.. Napisałam szybko sms: Spotykamy się na basenie za 15 minut;* Czekam < 33 Ubrałam bikini, a na to różową bluzkę oraz czarne krótkie spodenki >klik< Wziełam hotelowy ręcznik i skierowałam się w storne basenu po 2 minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam siedzącego w basenie Justina. Szybko zdjełam ubrania i po cichu weszłam do basenu.
- Hej;* - Justin aż podskoczył.
- Jak ty.?!
- Nie gadaj tyle tylko mnie pocałuj! ;* - powiedziałam, a on się uśmiechnął i zrobił to tylko, że pod wodą. To chyba była najszczęścliwsza chwila w całym moim życiu.. < 33
***
Rozdział taki trochę mdławy i pomieszany. Smutek i miłość.. Hmm.. Napiszcie co sądzicie ; ) Proszę od dłuższe komentarze niż "fajne czekam na nn" lub coś w tym stylu. Postukajcie w klawiature, przecież ona nie gryzie ;D Plosse ; ]
Do następnego :*
Daisy. ♥